Pages

22.1.16

009. "Love, Rosie" Cecelia Ahern



Nigdy nie byłam amatorką powieści obyczajowych oraz romansów. Szczególnie tych trochę poważniejszych. Po prostu tego typu historie zawsze szybko mnie nudzą. Sięgam po nie sporadycznie, tylko jeśli mam naprawdę dobry powód. 
No i właśnie miałam naprawdę dobry powód do przeczytania Love, Rosie - jeszcze ani razu nie spotkałam się z żadną złą opinią na jej temat. Wszyscy wychwalają ją pod niebiosa i leczą po niej książkowego kaca. Miałam nadzieję, że i ja dam się jej zauroczyć.




Ludzkie życie jest zbudowane z czasu. Nasze dni, nasza zapłata mierzone są w godzinach, nasza wiedza wyznaczana jest przez lata. Chwytamy w ciągu dnia kilka minut na przerwę na kawę, a potem czym prędzej biegniemy do biurek, spoglądamy na zegarek, żyjemy od jednej wizyty do drugiej. Mimo to nasz czas kiedyś się kończy i w głębi duszy zastanawiamy się, czy przeżyliśmy dobrze te wszystkie sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące, lata i dekady. 


Alex i Rosie są przyjaciółmi od niepamiętnych czasów. Gdy byli mali wspólnie bawili się w złodziei i policjantów. Potem jako uczniowie zawsze siadali w jednej ławce. Do szczęścia nie był im potrzebny nikt więcej - mieli siebie. Dzieli się ze sobą swoimi sekretami, marzeniami oraz uczuciami. Wspólnie planowali swoją przyszłość. Jednak tuż przed ukończeniem szkoły los życie zadaje im okrutny cios - Alex musi wraz z rodzicami wyjechać do Ameryki.
I od tamtej chwili rozpoczyna się złośliwa gra losu, który co chwile ich ze sobą łączy i rozdziela oraz ich coraz silniejszych uczuć względem siebie.
A jedynym świadectwem tego pozostaną listy i wydrukowane rozmowy z czatów internetowych pomiędzy Aleksem i Rosie oraz między ich rodzinami i przyjaciółmi.


Ruby: Oddychaj, Rosie.
Rosie: Nic z tego. Przez to właśnie mam problemy. Gdybym nie oddychała, wszystko stałoby się prostsze.
Ruby: Nie mów tak.
Rosie: Odpuść sobie. Nie mam czasu, żeby popełnić samobójstwo. Jestem zbyt zajęta przechodzeniem załamania nerwowego.

Pierwszym ogromnym plusem tej książki jest to w jaki sposób pani Ahern przedstawiła tą historię - jako powieść epistolarną. Fabuła skonstruowana za pomocą listów. Jakie to genialne w swej prostocie! Naświetlić jedne wydarzenia, a o innych ledwo napomknąć. Dzięki temu jeszcze bardziej angażujemy się w opowiadaną nam historię, a zamiast mieć podane wszystko na tacy musimy sami ruszyć głową i domyślić się wszystkich niedopowiedzianych faktów.

Drugim ogromnym atutem Love, Rosie jest jej prawdziwość. Autorka w żaden sposób nie koloryzuje rzeczywistości - pokazuje życie takim jak jest naprawdę ze wszystkimi jego zawirowaniami, kruchością i zmiennością. Naprawdę cenię to w tej książce, bo w paru momentach już myślałam, że autorka wprowadzi motyw księcia na białym koniu, który by popsuł całą autentyczność tej powieści.

Bohaterowie są kolejnym majstersztykiem. Są zaskakująco... ludzcy. Jak wszystko w tej powieści prawdziwi. Z wadami i swoimi marzeniami. Nigdy nie wpadłoby mi do głowy, że tylko za pomocą korespondencji ludzi z ich bliskimi można wykreować tak niepowtarzalnych bohaterów. 

Właściwie wydaje mi się, że cały wielki sukces tej książki polega właśnie w tych listach. To właśnie dzięki nim poznajemy to wszystko jakoś tak bardziej, głębiej wchodzimy w te relacje między bohaterami i ciężej jest się nam z nimi rozstać.


Wszystko wokół nas wiruje - praca, rodzina, przyjaciele, kochankowie... Chciałoby się krzyknąć "Stop!", rozejrzeć się, zmienić porządek paru rzeczy, a potem znowu ruszyć.


Love, Rosie to powieść o czekaniu, dorastaniu i spełnianiu własnych marzeń, a prościej rzecz ujmując - o życiu. Jest to powieść uniwersalna, zarówno dla osób młodych, jak i tych starszych. I przy okazji moje kolejne miłe zaskoczenie w tym roku. Zamiast ckliwego romansu z latającymi amorkami, którego się spodziewałam, mam naprawdę cudowną, życiową  powieść. Naprawdę cieszę się, że w końcu się przekonałam do tej książki.

|| OCENA: 8 / 10 | TŁUMACZENIE: JOANNA GRABAREK | TYTUŁ ORYGINAŁU: WHERE RAINBOWS END | DATA WYDANIA: 3 GRUDNIA 2014 | LICZBA STRON: 512 | WYDAWNICTWO AKURAT ||


KSIĄŻKA PRZECZYTANA W RAMACH:

WYZWANIA KLUCZNIK ORGANIZOWANEGO PRZEZ AMI Z BLOGA RECENZJE AMI
KLUCZNIK: BEST OF 2015
KLUCZNIK: ICH NOCE
KLUCZNIK CO SIĘ ODWLECZE, TO NIE UCIECZE

 WYZWANIA CZYTAM OPASŁE TOMISKA ORGANIZOWANEGO PRZEZ AMI Z BLOGA RECENZJE AMI

19 komentarzy:

  1. No to właśnie poznasz negatywną opinię :D Oprócz formy powieści nic mi się nie podobało. Rozumiem, że autorka chciała pokazać rzeczywistość, ale niestety wszystko ciągnęło się w nieskończoność. Bohaterowie mnie irytowali, swoim niezdecydowaniem, brakiem szczerości. Nie dałam rady ich polubić ani jakoś się do nich przywiązać. Podczas czytania oprócz irytacji i niekiedy znużenia nie towarzyszyły mi żadne emocje. Nie była to jakaś książkowa tragedia, nie skreślam całej książki, ale na pewno nie jest to coś, do czego będę wracać. Ot, taki romans na wieczór.
    Ale cieszę się, że Tobie się spodobała, a na mojej półce czeka jeszcze "Kiedy cię poznałam" tej autorki, może ta powieść bardziej wpisze się w moje czytelnicze gusta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że Tobie się ta książka nie spodobała :(
      Mam nadzieję, że ta autorka jeszcze Cię do siebie przekona ;)

      Usuń
  2. Przekonaj się i do innych książek Ahern, bo ja czytałam 5 do tej pory i na żadnej się nie zawiodłam, a romansów i obyczajówek raczej też nie czytam. :P Ta autorka jest po prostu świetna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś jeszcze sięgnę po jakąś książkę tej autorki, ale na razie się na to nie zanosi...

      Usuń
  3. Byłam na filmie, co prawda dość przeciętnym, ale po twojej recenzji i wielu innych równie pozytywnych - mam coraz większą ochotę przeczytać tą książkę
    Zapraszam do mnie,
    http://ksiegoteka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tą książkę oraz oglądałam i zakochałam się od pierwszej strony. ;)
    Pozdrawiam. :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja niestety się tą książką rozczarowałam. Chyba romanse są jednak nie dla mnie.
    Pozdrawiam :)
    http://life-ishappiness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam tę ksiązkę i jestem kompletnie zauroczona - wiem, że nie jest to typowy wyciskacz łez, tylko piękna historia, która pozostaje w sercu na dłużej :)
    Pozdrawiam, u mnie recenzja "19 razy Katherine"!

    OdpowiedzUsuń
  7. Romanse to zdecydowanie nie moja bajka. Jednak może w jakiejś dalekiej przyszłości...
    Bardzo dobra recenzja! :)

    Pozdrawiam,
    Cmentarz Zapomnianych Książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie jestem jakąś fanką romansideł, a jednak mi się spodobała - może z Tobą też to będzie :)

      Usuń
  8. Książkę zdecydowanie muszę przeczytać. Jak najszybciej muszę się wybrać po nią do biblioteki :D
    Pozdrawiam.
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. A, jak ja tej książki nie znoszę! Nie zgodzę się ze wszystkim, co napisałaś: dla mnie nic nie jest w tej książce autentyczne. Bohaterowie zamiast ze sobą raz a porządnie porozmawiać to mijają się i nazywają się przyjaciółmi, ale nie na tym ta relacja polega. Forma listów też w ogóle mi się nie podobała. Dla mnie to taka przesłodzona komedia romantyczna i jeszcze kiepsko napisania. Ech :(

    OdpowiedzUsuń
  10. w 100% zgadzam się z Twoją recenzją :) "Love, Rosi" urzekło mnie pomimo, że nie przepadam za romansami :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książkę przeczytałam w tamtym roku i bardzo miło ją wspominam. Historia tak mnie wciągnęła, że wiele razy głośno się śmiałam, a nawet płakałam. Czasem miałam ochotę potrząsnąć Rosie i Alex "ogarnijcie się i wreszcie ze sobą bądźcie!" :)

    OdpowiedzUsuń