060. „November 9” Colleen Hoover

21:03

Colleen Hoover do niedawna wzbudzała we mnie dość pejoratywne uczucia. Omijałam jej książki szerokim łukiem, nie chciałam w ogóle słyszeć o ich lekturze i miałam do tego dość solidne podstawy. Od zawsze nienawidziłam wszelkich typowo romantyczno-obyczajowych historii. Naprawdę, wolałabym już po raz wtóry czytać „Krzyżaków” niż sięgnąć po jakieś romansidło (chyba, że historyczne). Do tego naprawdę próbowałam się do tej autorki przekonać. Zaczęłam czytać zarówno „Hopeless” jak i „Maybe someday”, ale niestety w obu przypadkach po przebrnięciu przez kilka pierwszych rozdziałów miałam dość.
Ostatnio jednak coś się zmieniło. Może to kwestia nawału szkolnej roboty w ciągu ostatnich miesięcy, a może po prostu dojrzałam do tego typu historii, ale zaczęłam się po mału do tego typu powieści coraz bardziej przekonywać. Natomiast po lekturze „Never never” postanowiłam dać Colleen Hoover kolejną szansę i zapoznać się z jej "solowymi" książkami. Nie miałam jednak ochoty sięgać po poprzednie książki tej autorki. Po prostu ich fabuły w żaden sposób mnie nie intrygowały. Zupełnie inaczej miała się sprawa z „November 9”. Od razu mnie ona zaintrygowała, więc jak tylko pojawiła się ona w księgarniach szybciutko ją kupiłam i niedługo później wzięłam się do lektury. I co tu dużo mówić. Połknęłam tę książkę w praktycznie dwa dni i dałam się totalnie tą historią zauroczyć.

„ Nigdy nie będziesz w stanie się odnaleźć, jeśli zatracisz się w kimś innym. ”

9 listopada. Ta data w pewien sposób naznaczyła życie Fallon i Bena. To właśnie ten dzień w jakiś sposób zaważył na ich losach. Fallon przez straszny wypadek musiała porzucić swoje marzenia. Ben natomiast stracił kogoś najbliższego.
To właśnie tego dnia spotkali się oni po raz pierwszy i postanowili, że będą spotykać się raz w roku właśnie 9 listopada. Fallon stała się dla Bena muzą, a on dla niej ostatnią deską ratunku. Ich relacja szybko zaczyna przeradzać się w coś głębszego. Chłopak zaczyna spisywać ich historię. Niestety, bardzo szybko okazuje się, że fikcja literacka zaczyna się mieszać z prawdziwym życiem, a szczęśliwe zakończenie zdaje się nie mieć racji bytu...

„ Kiedy znajdujesz miłość, to ją bierzesz. Chwytasz obiema rękami i robisz co w swojej mocy, żeby jej nie puścić. Nie możesz tak po prostu od niej odejść i oczekiwać, że będzie trwać, dopóki nie będziesz na nią gotowa. ”

„November 9” to książka, która wzbudza w czytelniku naprawdę wiele emocji. Na początku czujność zostaje uśpiona przez wyjątkowo słodko układające się relacje między głównymi bohaterami, a potem następuje zwrot akcji, który sprawia, że siedzi się na krawędzi krzesła i wręcz pochłania kolejne strony. Po raz pierwszy jakiekolwiek takie nie ukrywajmy romansidłowate romantyczne romansidło wzbudziło we mnie tyle pozytywnych emocji i wciągnęło mnie na tyle bym naprawdę zżyła się z bohaterami oraz samą historią. Nie byłam w stanie nie przejmować się tym, co się działo na kartach tej powieści, a po przeczytaniu ostatniej strony poczułam dziwną pustkę a'la i co mam teraz robić ze swoim życiem?!.

W teorii „November 9” to typowo opowieść miłosna, w której to właśnie uczucie głównych bohaterów wysuwa się na pierwszy plan. Niemniej w tej powieści kryje się coś więcej. Opowiada ona o tym, jak często naszym życiem rządzi przypadek. O tym, jak jeden moment może wszystko wywrócić do góry nogami oraz o błędach i ich długofalowych konsekwencjach. I o tym, że czasami prawda może rozwalić wszystko w drobny mak. A znaleźć tam możemy też motyw akceptowania siebie. Ze wszystkimi mankamentami i wadami, bez względu na to, jak nas widzą inni.

Styl autorki jest lekki i przyjemny. Nie zachwyca, ale pozostaje miły w odbiorze. Nie braknie też odpowiedniej dawki humoru i życiowych mądrości, jakie często się w literaturze YA pojawiają. Dzięki temu wszystkiemu powieść czyta się w mgnieniu oka oraz dostarcza ona naprawdę wiele przyjemności.
Warto też wspomnieć o tym, że w powieści pojawiają się małe urywki z wierszy głównego bohatera, które w jakiś sposób można odnieść do wydarzeń, które miały miejsce danego dnia. To są takie małe smaczki, które po prostu cieszą i sprawiają, że Colleen Hoover po prostu oczarowała moje serduszko tą opowieścią.

Fallon i Ben to jedne z lepiej wykreowanych postaci, jakie w tego rodzaju powieściach napotykam. Oboje naprawdę szczerze polubiłam i kibicowałam im z całego serca. Czasami jednak niektóre ich decyzje bardzo mnie irytowały, ale z drugiej strony byłam w stanie zrozumieć co nimi kierowało. Miałam wrażenie, jakbym obcowała z prawdziwymi ludżmi, którzy zaraz wyjdą z książki i staną obok mnie. Postać Fallon jako młoda nieśmiała, bardzo doświadczona przez życie dziewczyna, która zyskuje pewność siebie dzięki znajomości z Benem, naprawdę przypadła mi do gustu. Lubię bohaterki, które nie poddają się łatwo i dążą do swych celów mimo przeciwności losu, a które jednocześnie nie zamykają się na pomoc innych ludzi. Z kolei sam Ben... Kurczę, naprawdę chciałabym spotkać takiego chłopaka w realu. Taki troszkę roztrzepany pisarz i zagubiony chłopiec, który ma pewne problemy, ale jakoś sobie daje z nimi radę. W zasadzie w pewnym momencie można by go uznać za typowego bohatera tragicznego... No dobra, może nie sensu stricte (do Edypa mu daleko), ale coś w tym jest.

„ Nie mogę powiedzieć, że jej wybór złamał mi serce, bo to oznaczałoby, że wciąż mam całe serce, które można złamać. ”

Muszę się przyznać, że Colleen Hoover bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nigdy nie pomyślałabym, że romans może wzbudzić we mnie jakiekolwiek uczucia poza irytacją i nudą, a „November 9” oczarował mnie bez reszty. Może niezostanie on moją ulubioną książką wszechczasów, ale powieść ta dostarcza całej gamy emocji oraz uczuć i zwyczajnie chwyta czytelnika za serducho. Trzyma na krawędzi krzesła i na długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Zdecydowanie polecam wszystkim fanom historii romantycznych, a zwłaszcza tym, którzy nie są przekonani do twórczości pani Hoover!

W   P I G U Ł C E
AUTOR: Colleen Hoover
TYTUŁ ORYGINAŁU: November 9
TŁUMACZENIE: 
DATA WYDANIA: 9 listopada 2016
LICZBA STRON: 332
WYDAWNICTWO Otwarte
CYKL: -
OCENA: ★★★★★★★½☆☆  7,5 / 10

You Might Also Like

3 komentarze

  1. Książka leżąca w kręgach zainteresowań mojej córki, tytuł już wcześniej jej podrzuciłam, teraz czekam na jej wrażenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się bardziej podobało Ugly love i Maybe someday niż ta historia. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przede mną, ale na półce. I ja Hoover bardzo lubię!

    OdpowiedzUsuń