Pani Kerstin Gier chyba rzuciła na mnie swój urok. Jestem po uszy zakochana w jej książkach! Nie ma drugiej takiej autorki, której powieści połykałabym tak szybko, z taką przyjemnością i do tego mając podczas lektury takiego banana na twarzy. Wszelkie jej pozycje są dla mnie czystą rozrywką, która pozwala na chwilę zapomnieć o otaczającym mnie świecie i w stu procentach zagłębić się w opowiadanej historii.
Właśnie dlatego tak niecierpliwie wyczekiwałam na premierę finału trylogii opowiadającej o przygodach Liv Silver i jej znajomych. Wręcz umierałam z ciekawości, w jaki sposób autorka zakończy tę serie! Z drugiej strony troszkę obawiałam się, że tak jak według mnie w Trylogii czasu tej autorki, ostatni tom będzie słabszy niż te poprzednie. No i coś w tym niestety jest, że ostatnie tomy nie są specjalnością pani Gier....
„Człowiek jest bezbronny wobec instynktów”
Wyobraźcie sobie, że przy pomocy tajemniczego korytarza z niezliczoną liczbą drzwi, można przejść do snów innych ludzi... Do tego w ów tajemniczym sennym świecie nie ma rzeczy niemożliwych - możesz w okamgnieniu zmienić się w jaguara albo ważkę, a to tylko wierzchołek góry lodowej. Można na przykład uzyskać ogrom informacji na czyiś temat lub nawet skłonić śniącego, by zrobił coś wbrew sobie...
Brzmi jak niedorzeczność? No cóż, dla Liv Silver oraz jej przyjaciół senny świat to codzienność. Niestety, nad główną bohaterką zbierają się burzowy chmury. Dawny przyjaciel jej chłopaka, Artur, rośnie w siłę i zrobi wszystko by jej zaszkodzić. Tajemnicza blogerka Secrecy, która bezwzględnie obnaża sekrety uczniów Frognal Academy, nadal pozostaje nieuchwytna. Do tego po sennych korytarzach znów spaceruje Anabel, która chyba na dobre straciła kontakt z rzeczywistością.
Liv wraz z Graysonem oraz Henrym muszą wspólnie stawić czoło coraz większemu niebezpieczeństwu, które coraz częściej zagraża im i ich najbliższym również na jawie...
Brzmi jak niedorzeczność? No cóż, dla Liv Silver oraz jej przyjaciół senny świat to codzienność. Niestety, nad główną bohaterką zbierają się burzowy chmury. Dawny przyjaciel jej chłopaka, Artur, rośnie w siłę i zrobi wszystko by jej zaszkodzić. Tajemnicza blogerka Secrecy, która bezwzględnie obnaża sekrety uczniów Frognal Academy, nadal pozostaje nieuchwytna. Do tego po sennych korytarzach znów spaceruje Anabel, która chyba na dobre straciła kontakt z rzeczywistością.
Liv wraz z Graysonem oraz Henrym muszą wspólnie stawić czoło coraz większemu niebezpieczeństwu, które coraz częściej zagraża im i ich najbliższym również na jawie...
Tradycyjnie zacznijmy od soczystej porcji zachwytów nad wydaniem tej książki. Muszę się Wam szczerze przyznać, że chyba jest to moja ulubiona okładka z całej serii. Jest tylko jeden drobny problem... Dlaczego na litość Boską ta okładka jest czerwona?!... Zdecydowanie lepiej z pozostałymi tomami prezentowałaby się okładka srebrna. Zwłaszcza, że ta czerwień jest taka żarówiasta, że za Chiny Ludowe nie pasuje do pozostałych. Naprawdę wydawnictwo musiało nam to zrobić?... Nie mogli już chociaż dać bardziej stonowanego koloru?...
Oczywiście, w obecnej kolorystyce okładka nadal jest przepiękna. Z tym, że nie pasuje do reszty -,-'
Niemniej trzeba oddać wydawnictwu, że cała seria została wydana z ogromnym rozmachem. Każda okładka to prawdziwe dzieło sztuki, a w środku... No cóż. Zdobienia stron, ładna czcionka (choć osobiście nie przepadam za takimi udziwnieniami), a do tego strony charakteryzowane na wydruki z bloga Secrecy. Nadal uważam, że jest to odrobinkę kiczowate i bardziej nadawałoby się do powieści skierowanej do targetu późna podstawówka, ale teraz zaczynam bardziej doceniać ten pomysł. Rzadko na polskim rynku pojawiają się tak epicko wydane książki...
Oczywiście, w obecnej kolorystyce okładka nadal jest przepiękna. Z tym, że nie pasuje do reszty -,-'
Niemniej trzeba oddać wydawnictwu, że cała seria została wydana z ogromnym rozmachem. Każda okładka to prawdziwe dzieło sztuki, a w środku... No cóż. Zdobienia stron, ładna czcionka (choć osobiście nie przepadam za takimi udziwnieniami), a do tego strony charakteryzowane na wydruki z bloga Secrecy. Nadal uważam, że jest to odrobinkę kiczowate i bardziej nadawałoby się do powieści skierowanej do targetu późna podstawówka, ale teraz zaczynam bardziej doceniać ten pomysł. Rzadko na polskim rynku pojawiają się tak epicko wydane książki...
Jedną z największych zalet całej serii o Liv jest niesamowity senny świat, w którym obracają się bohaterowie. Autorka z części na część coraz bardziej go rozwija. Bohaterowie ciągle poznają nowe możliwości, jakie rzeczywistość snów im daje. Szczególnie intrygujące były te wątpliwe moralnie, jak manipulowanie innymi ludźmi przez ingerowanie w ich sny, szpiegowanie pod postacią skrzynki na listy czy zmuszanie śniących do popełniania czynów, do których normalnie by się nie posunęły. Z drugiej strony jednak boli mnie fakt, że autorka jakby dalej nie wyjawiła nam wszystkich zasad rządzących tym światem czy chociażby mechanizmów, za pomocą których Artur robił te wszystkie okropne rzeczy. Tak samo jak dalej nie wiemy w zasadzie o co chodzi z tym korytarzem - skąd się wziął, dlaczego on istnieje, gdzie on jest. Zanim ktoś zacznie pisać, że to nie jest potrzebne - nie miałabym z tym żadnego problemu, gdyby nie to, że autorka w poprzednich częściach ustami bohaterów zadawała te pytania, przez co ja byłam przekonana, że ona na te pytania w tym tomie odpowie... A tu guzik z pętelką.
Jednak zabrakło mi też opisów dziwnych, zwariowanych snów. To, co strasznie mi się podobało w poprzednich tomach, czego było mnóstwo i co tylko dodawało klimatu... Tym razem było tego tyle, co kot napłakał. W zasadzie wszystkie sny w tej części były zwyczajne i realistyczne (poza lataniem, ale to drobiazg). Zamiast tego sny są ukazane jako środek do osiągnięcia jakiegoś celu. Nie jakaś szalona radosna twórczość ludzkiej wyobraźni, tylko coś co można wykorzystać. Niemniej nie rozumiem, czemu autorka najwyraźniej uznała, że jedno drugie wyklucza...
Niemniej pokazanie tego, jak ogromną moc mają sny, jest niewątpliwie jednym z atutów książki.
Fabuła nie porusza się w jakimś szalonym tempie do przodu, ale to bynajmniej nie oznacza, że będziecie się podczas lektury nudzić. Czytelnik jest przez cały czas na sto procent zaangażowany w to, co się dzieje. Niezależnie od tego, czy główna bohaterka akurat jest w szkole i musi wysłuchiwać paplaniny swej przyjaciółki, czy musi zmagać się z Arturem, czyli głównym złym całej tej powieści.
Powiem wprost. Ta powieść po prostu daje masę radochy z czytania i niesamowicie wciąga. Jest niesamowicie lekka, czyta się ją jednym tchem i ciężko jest ją odłożyć na bok. Autorka bardzo umiejętnie łączy tajemnice, fantastykę, nutkę grozy i trochę typowego romansidła. Mamy też do czynienia z taką ilością komicznych scen, że nie wierzę, że istnieje na ziemi ktoś, kto chociaż raz nie tarzałby się ze śmiechu po podłodze podczas lektury tej książki.
Jak to podkreślałam w recenzjach poprzednich tomów bohaterowie są wyraziści, sympatyczni i naprawdę ciekawi, ale przy tym też troszkę schematyczni. I płascy. To takie typowe nastolatki wypisz wymaluj jak z amerykańskiego filmu dla młodzieży. Nie mniej, w żadnym wypadku nie jest to minus. Ten typ tak ma i koniec.
Mam jednak kilka wątów do wątku miłosnego. Z tego co pamiętam drugi tom skończył się pewną dramą między naszą główną parą książkową. No to autorka stwierdziła, że to był durny pomysł i w zasadzie, gdy zaczynamy lekturę Trzeciej księgi snów... To po prostu problem znika. Już jest wszystko w porządku! Hej!...
Mało tego. Autorka władowała tutaj wyjątkowo absurdalny motyw. Nie będę tutaj się jakoś szczególnie uzewnętrzniać na ten temat, ale miałam ochotę urwać łeb Liv. Nasza główna bohaterka była strasznie irytująca, dziecinna, niedojrzała, głupia i infantylna, a jej zachowanie... Eh, może lepiej zostawię to bez komentarza... Jestem w tym samym wieku co ona, a i tak za cholerę nie rozumiem jej motywów. Właściwie zachowywała się jak wyjątkowo rąbnięty dzieciak z pierwszej klasy gimbazy.
Na szczęście inni bohaterowie prezentowali się dużo lepiej.
Chociażby Mia tym razem w stu procentach skradła moje serce. Tak wyszczekanej, rezolutnej i sprytnej młodszej siostry pozostaje tylko Liv zazdrościć. Wprowadzała tyle humoru do tej książki, że bardzo chętnie bym ją przygarnęła pod swój dach. Razem z Lottie oczywiście! Nie można też odmówić uroku chociażby Graysonowi. Eh, gdyby tacy chłopacy istnieli w realu...
Jednak zabrakło mi też opisów dziwnych, zwariowanych snów. To, co strasznie mi się podobało w poprzednich tomach, czego było mnóstwo i co tylko dodawało klimatu... Tym razem było tego tyle, co kot napłakał. W zasadzie wszystkie sny w tej części były zwyczajne i realistyczne (poza lataniem, ale to drobiazg). Zamiast tego sny są ukazane jako środek do osiągnięcia jakiegoś celu. Nie jakaś szalona radosna twórczość ludzkiej wyobraźni, tylko coś co można wykorzystać. Niemniej nie rozumiem, czemu autorka najwyraźniej uznała, że jedno drugie wyklucza...
Niemniej pokazanie tego, jak ogromną moc mają sny, jest niewątpliwie jednym z atutów książki.
Fabuła nie porusza się w jakimś szalonym tempie do przodu, ale to bynajmniej nie oznacza, że będziecie się podczas lektury nudzić. Czytelnik jest przez cały czas na sto procent zaangażowany w to, co się dzieje. Niezależnie od tego, czy główna bohaterka akurat jest w szkole i musi wysłuchiwać paplaniny swej przyjaciółki, czy musi zmagać się z Arturem, czyli głównym złym całej tej powieści.
Powiem wprost. Ta powieść po prostu daje masę radochy z czytania i niesamowicie wciąga. Jest niesamowicie lekka, czyta się ją jednym tchem i ciężko jest ją odłożyć na bok. Autorka bardzo umiejętnie łączy tajemnice, fantastykę, nutkę grozy i trochę typowego romansidła. Mamy też do czynienia z taką ilością komicznych scen, że nie wierzę, że istnieje na ziemi ktoś, kto chociaż raz nie tarzałby się ze śmiechu po podłodze podczas lektury tej książki.
Jak to podkreślałam w recenzjach poprzednich tomów bohaterowie są wyraziści, sympatyczni i naprawdę ciekawi, ale przy tym też troszkę schematyczni. I płascy. To takie typowe nastolatki wypisz wymaluj jak z amerykańskiego filmu dla młodzieży. Nie mniej, w żadnym wypadku nie jest to minus. Ten typ tak ma i koniec.
Mam jednak kilka wątów do wątku miłosnego. Z tego co pamiętam drugi tom skończył się pewną dramą między naszą główną parą książkową. No to autorka stwierdziła, że to był durny pomysł i w zasadzie, gdy zaczynamy lekturę Trzeciej księgi snów... To po prostu problem znika. Już jest wszystko w porządku! Hej!...
Mało tego. Autorka władowała tutaj wyjątkowo absurdalny motyw. Nie będę tutaj się jakoś szczególnie uzewnętrzniać na ten temat, ale miałam ochotę urwać łeb Liv. Nasza główna bohaterka była strasznie irytująca, dziecinna, niedojrzała, głupia i infantylna, a jej zachowanie... Eh, może lepiej zostawię to bez komentarza... Jestem w tym samym wieku co ona, a i tak za cholerę nie rozumiem jej motywów. Właściwie zachowywała się jak wyjątkowo rąbnięty dzieciak z pierwszej klasy gimbazy.
Na szczęście inni bohaterowie prezentowali się dużo lepiej.
Chociażby Mia tym razem w stu procentach skradła moje serce. Tak wyszczekanej, rezolutnej i sprytnej młodszej siostry pozostaje tylko Liv zazdrościć. Wprowadzała tyle humoru do tej książki, że bardzo chętnie bym ją przygarnęła pod swój dach. Razem z Lottie oczywiście! Nie można też odmówić uroku chociażby Graysonowi. Eh, gdyby tacy chłopacy istnieli w realu...
Mimo wszystko z czystym sumieniem mogę Wam wszystkim polecić całą trylogię „Silver - Księgi snów”. Mimo mojego psioczenia wszystkie książki plasują się na bardzo równym poziomie i zdecydowanie stanowią bardzo przyjemną przygodę. Pani Gier oczarowuje czytelnika. Bo widzicie, tak w sumie, jak się nad tym zastanowić, ani historia nie jest nie wiadomo jak rozbudowana, a bohaterowie są do bólu stereotypowi. A co jest najlepsze? Człowiek w trakcie lektury tego zwyczajnie nie zauważa. Na większość wad, które Wam przedstawiłam, poza irytującym zachowaniem Liv, się nie zwraca podczas lektury. Sama byłam tak zafascynowana tym światem i przygodami głównej bohaterki, że łyknęłam wszystkie te książki w błyskawicznym tempie. Dopiero, gdy zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać, doszłam do takich refleksji, jakie Wam tutaj reprezentuję.
Myślę, że cała ta trylogia, podobnie jak cała twórczość Kerstin Gier, na pewno przypadną do gustu wszystkim, którzy szukają czegoś lekkiego i przyjemnego, co pozwoli się im się odstresować i pośmiać.
Myślę, że cała ta trylogia, podobnie jak cała twórczość Kerstin Gier, na pewno przypadną do gustu wszystkim, którzy szukają czegoś lekkiego i przyjemnego, co pozwoli się im się odstresować i pośmiać.
W P I G U Ł C E
TYTUŁ ORYGINAŁU: „Silber. Das dritte Buch der Träume”
TŁUMACZENIE: Agnieszka Hofmann
DATA WYDANIA: 1 marca 2017
LICZBA STRON: 456
WYDAWNICTWO Media Rodzina
CYKL: Silver - księgi snów (tom 3)
OCENA: ★★★★★★★★☆☆ 7 / 10
S I L V E R
„Pierwsza księga snów” | „Druga księga snów” | „Trzecia księga snów”
PRZECZYTANA W RAMACH:
Wyzwania Przeczytam tyle, ile mam wzrostu organizowanego przez Dżosefinn's Books
~*~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Media Rodzina :)
Nie mogę się doczekać, aż dorwę ten tom :D Dwa poprzednie podbiły moje serce, a w dodatku pięknie się prezentują na półce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Dolina Książek
Kocham, kocham, kocham. Kerstin Gier jest geniuszem i potrafi zauroczyć czytelnika książką tak naprawdę młodzieżową. Mimo, że nie jest to wybitna literatura to jestem nią po prost zachwycona!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Magda z Dwie strony książek
Nawet mnie trochę zainteresowałaś tą serią. Tak szczerze - kojarzę ją tylko z okładek, poważnie. Nigdy się też specjalnie nie zagłębiałam w fabułę tejże trylogii (bo to trylogia, prawda?) i nawet nie wiedziałam, że to o snach... Teraz tylko ciekawi mnie, dla jakiej grupy wiekowej tworzy Kerstin Gier. Nie chciałabym psuć sobie tak pozytywnej opinii przez to, że oczekiwałam zbyt wiele. To nie jest, mam nadzieję, w głównej mierze paranormal romance?
OdpowiedzUsuńmorriganowe.