Privet kochani!
Rok 2016 minął jak z bata strzelił i mimo moich (jak zwykle) wybujałych ambicji (a'la nauczę się chińskiego i łotewskiego, a jak starczy czasu to jeszcze aramejskiego) okazał się całkiem przyzwoitym i zwyczajnym rokiem. Z drugiej strony, to chyba zawsze się tak dzieje - na początku roku człowiek ma plany po kroju kolonizacji Marsa, a już w kwietniu marzy tylko o tym, by dobrnąć do wakacji. Działo się sporo, ale w sumie nic aż tak szczególnego też nie miało miejsca. Po prostu, kolejny rok życia, może troszkę bardziej pracowity, ale w sumie najzwyklejszy w świecie.
Inna sprawa, że najpewniej właśnie rok 2017 okaże się zdecydowanie bardziej przełomowy pod naprawdę wieloma względami. Czeka mnie sporo wyzwań, ale może na razie nie wybiegajmy w przyszłość i skupmy się na tym, co już niestety (albo i stety) minęło ;)
Inna sprawa, że najpewniej właśnie rok 2017 okaże się zdecydowanie bardziej przełomowy pod naprawdę wieloma względami. Czeka mnie sporo wyzwań, ale może na razie nie wybiegajmy w przyszłość i skupmy się na tym, co już niestety (albo i stety) minęło ;)