Muszę przyznać, że do Elżbiety Cherezińskiej zabierałam się bardzo długo i jak pies do jeża. Robiłam już kilka podejść do jej twórczości, ale potem szybko odkładałam ją na później - odstraszały mnie gabaryty. Do tego zwykle zawsze sięgałam po jej powieści akurat wtedy, gdy nie miałam czasu nawet na podrapanie się po plecach, a co tu dopiero mówić o czytaniu.
Jednakże wszechobecne ochy i achy nad jej twórczością sprawiły, że postanowiłam zrobić jeszcze jedno ostateczne podejście. W końcu jako miłośniczka wszelkich klimatów historycznych nie mogłam odpuścić sobie jednej z najpopularniejszych polskich pisarek mojego ulubionego gatunku. Sięgnęłam więc po „Hardą”.
I mam wrażenie, że czego bym Wam nie napisała w tej recenzji żadne słowa nie oddadzą mojego totalnego zachwytu nad tą powieścią!