9 / 10

069. „Harda” Elżbieta Cherezińska

20:24

Muszę przyznać, że do Elżbiety Cherezińskiej zabierałam się bardzo długo i jak pies do jeża. Robiłam już kilka podejść do jej twórczości, ale potem szybko odkładałam ją na później - odstraszały mnie gabaryty. Do tego zwykle zawsze sięgałam po jej powieści akurat wtedy, gdy nie miałam czasu nawet na podrapanie się po plecach, a co tu dopiero mówić o czytaniu.
Jednakże wszechobecne ochy i achy nad jej twórczością sprawiły, że postanowiłam zrobić jeszcze jedno ostateczne podejście. W końcu jako miłośniczka wszelkich klimatów historycznych nie mogłam odpuścić sobie jednej z najpopularniejszych polskich pisarek mojego ulubionego gatunku. Sięgnęłam więc po „Hardą”.
I mam wrażenie, że czego bym Wam nie napisała w tej recenzji żadne słowa nie oddadzą mojego totalnego zachwytu nad tą powieścią!

8 / 10

068. „Wotum nieufności” Remigiusz Mróz

15:40

Remigiusz Mróz to zdecydowanie jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy ostatnich lat. Zgromadził już całkiem pokaźne grono fanów, których zresztą z każdą kolejną książką przybywa. Tym razem Mróz postanowił poruszyć temat polityki, a jego najnowsza powieść była reklamowana jako polskie House of Cards.
Muszę przyznać, ze strasznie ucieszyłam się, że właśnie ten pan wziął się za ten temat. Polityką interesuje się raczej średnio, chociaż śledzę ją na bieżąco, ale pomysł na fabułę najnowszej powieści Mroza naprawdę mnie zaciekawił. I co prawda miałam kilka wątpliwości, ale bez zbędnego ociągania wzięłam się za lekturę.
I muszę przyznać, że autor naprawdę stanął na wysokości zadania.

podsumowania

Podsumowanie marca 2017

09:13

Salut moi drodzy!
Przepraszam Was za poślizg, ale marzec minął mi w tak zawrotnym tempie, że nie miałam czasu zająć się blogiem. Wiecie, nauczyciele ze wszystkich stron zarzucają nas powtórkami przed egzaminem, a do tego doszły jeszcze przygotowania do bierzmowania, kolejny konkurs historyczny oraz... moje urodziny. Zresztą przecież spodziewałam się i zapowiadałam, że tak będzie. Z tym, że nie spodziewałam się, że po tym miesiącu będę się czuła trochę jak wyżęta ścierka. Nie miałam nawet siły cieszyć się tymi pierwszymi ciepłymi dniami, które niedawno były.
Niemniej w końcu zasiadłam do komputera by zrobić podsumowanie tego masakrycznego miesiąca... I okazało się, że pod względem czytelniczym marzec był milion razy bardziej udany niż luty i styczeń.