081. „Żniwiarz. Pusta noc” Paulina Hendel

19:00

Drodzy państwo. Oto macie przed sobą na obrazku powyżej spełnienie czytelniczych moich marzeń sprzed paru lat. Upiory wyciągnięte żywcem ze słowiańskiego bestiariusza i ich łowcy rodem z „Supernatural”... No cóż. Co tu dużo mówić. Hasło „polskie Supernatural” sprawiło, że musiałam przekonać się, czy pani Paulina Hendel stanęła na wysokości zadania (spoiler: oczywiście!) i stworzyła naprawdę dobrą polską książkę dla młodzieży nawiązującą do naszych rodzimych dawnych wierzeń (spoiler: a jakże!). 
Także jeżeli macie już dość spokojnych nocy i dni, spędzonych w błogiej nieświadomości o istnieniu nawi...Ups, tego miałam nie pisać... No nic, w każdym razie zapraszam na recenzję „Pustej nocy”!

Magda w teorii jest zwykła dziewczyną. Pracuje w księgarni swoich rodziców, spędza czas z rodziną, ma swoje domowe obowiązki, szuka miłości... Dwudziestolatka ma jednak pewien dar. Widzi więcej niż przeciętny człowiek. No wiecie. Duchy, upiory, martwce i inne wesołe stworki. Wszyscy ci, którzy nie trafili po śmierci do Nawi, tylko hasają sobie jakby nigdy nic po ziemi. Na szczęście, są istoty, które zajmują się tropieniem ich i odsyłaniem z powrotem - Żniwiarze. A wśród nich wujek Magdy, czyli Feliks.
Niestety, podczas jednej z rutynowych misji mężczyzna zostaje zabity przez upiora. Wróci, co prawda, za jakiś czas, w innym ciele, jak to żniwiarze mają w zwyczaju, ale to trochę zajmie. W tym zasie Magda postanawia poniekąd przejąć jego obowiązki. Coś jednak zaczyna być nie tak. Znikają kolejni żniwiarze, nie wiadomo, co się dzieje, a na horyzoncie pojawia się nowy, potężny przeciwnik.
A na dodatek... W mieście pojawia się pewien tajemniczy, przystojny chłopak - Mateusz.


„Żniwiarz. Pusta noc” to świetna książka rodzaju guilty pleasure dla nastolatków. Czyta się ją jednym tchem i nie w sposób oderwać się od niej nawet na chwilkę. Akcja jest świetnie wyważona - autorka umiejętnie dawkuje napięcie, by czytelnik cały czas pozostawał zainteresowany dalszymi przygodami Magdy i spółki. Ciągłe zwroty akcji, pościgi i walki sprawiają, że nie można nudzić się nawet przez chwilę. Mamy też do czynienia z ciekawą intrygą, gdyż fabuła nie ogranicza się tylko do bojów stoczonymi z kolejnymi upiorami. Co to, to nie. Wszystko w tej książce jest osnute mgiełką tajemnicy, która rozprasza się dopiero pod koniec książki.
Niemniej, muszę z przykrością stwierdzić, że zakończenie „Pustej nocy” i rozwikłanie całej tej zagadki...No cóż, myślę, że łatwo było się tego wszystkiego domyśleć. Ja sama wpadłam na to już w połowie książki, a nie uważam siebie za Sherlocka w spódnicy. Niektóre tropy były naprawdę zbyt oczywiste i ta wielka otoczka tajemnicy w tym kontekście jest... dziecinna. Jak dzieciak, który  skrada się, mimo że widzi, że ty widzisz, jak chowa zabawkę za drzewem, a potem jest zdziwiony, że tak łatwo ją znalazłeś. Troszkę to rozczarowujące. Zwłaszcza, że autorka, prowadząc narracje z kilku perspektyw, momentami wpada w autospoilery. Moja drobna rada. Może jednak pozostać przy prowadzeniu historii tylko z perspektywy Madzi i Feliksa? Wtedy może czytelnik serio będzie zaskoczony!
Najgorsza jest jednak dramaturgia, w jaką wpada autorka na końcu. No wiecie, podstępny zły, który opowiada cały swój plan i biedna oszołomiona bohaterka, której spadły w końcu klapki z oczu... Ile to razy było?

Muszę za to pochwalić panią Paulinę Hendel za sam pomysł oraz wykorzystanie rodzimych wierzeń. Wiedza na temat wierzeń naszych przodków jest olbrzymia i godna podziwu. Wyobrażam sobie, ile godzin autorka musiała spędzić nad różnymi bestiariuszami, by zgromadzić taki zasób materiałów.
Bardzo przypadła mi do gustu też koncepcja Żniwiarzy, jej autorska. Istoty, które po śmierci opanowują kolejne ciała, by bronić ludzi przed złem, kryjącym się w cieniu... Doceniam wyobraźnię i jestem ciekawa, co też autorka pokaże nam w kolejnych tomach.
Na tych dwóch filarach osadzonych we współczesnym świecie pani Hendel stworzyła niezwykle fascynujący, wyjątkowy świat.  Na kartach „Pustej nocy” złe siły, upiory z koszmarów wkraczają do rzeczywistego świata. Uwierzcie mi, po lekturze na wiele rzeczy, jak zwykły upadek ze schodów, już nie można spojrzeć tak samo...

Kolejną rzeczą, którą chcę pochwalić jest romans. Taki mały zgrabny romansik, który na szczęście nie wychyla się na pierwszy plan, tylko grzecznie siedzi sobie z tyłu. Uczucie rozwija się powoli i subtelnie, nie jest eksponowane, tylko stanowi dopełnienie całej historii. I bardzo dobrze, tak powinno być.

I zanim przejdziemy do minusów, nie mogę nie pochwalić wydawnictwa Czwarta Strona za to wydanie. Ten wycięty napis, ta kolorystyka! Jako dumna książkowa sroka, nie mogłam przejść koło tego cuda obojętnie. Przydałoby się więcej tak kreatywnych okładek w Polsce.

A teraz wybaczcie, ale muszę jeszcze na chwilę włączyć tryb marudy.
Przede wszystkim mam drobny problem z Magdą. O ile Feliksa bardzo polubiłam, tak do naszej głównej antagonistki nie mogę się przekonać do dzisiaj. Przede wszystkim według książkowej metryki ma ona dwadzieścia wiosen. A zachowuje się, jakby ledwo stuknęła jej piętnastka. Bohaterka jest strasznie naiwna, często zachowuje się totalnie bezmyślnie, jakby wyłączył się jej zdrowy rozsądek. Naraża siebie, a co gorsze jeszcze wszystkich wkoło. Jakby tego było mało, przez całą książkę jest kreowana na typową niby-inteligentną główną bohaterkę, a jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że jest ślepa i głucha na najbardziej oczywiste przesłanki.
Ale, abstrahując od Madzi, najbardziej upierdliwą rzeczą w tej książce jest to... że wszyscy bohaterowie uwielbiają gadać sami do siebie. Po prostu siedzą gdzieś sami i wygłaszają monologi. To NIE jest naturalne zachowanie i po to jest coś takiego jak wszechwiedzący narrator, by takich absurdów uniknąć.


Troszkę pomarudziłam, ale ostatecznie, nie uważam „Pustej nocy” za złą książkę. Powiedziałabym, że pomysł był genialny, wykonanie trochę gorsze. Całość, niestety, niedopieszczona, ale wierzę, że w kolejnych tomach to się poprawi. Dlatego też wystawiłam ocenę bardzo dobrą.
Zwłaszcza że te wszystkie defekty nie odbierają przyjemności z lektury. I tak, czytając o przygodach Magdy, świetnie się bawiłam. Wciągnęłam się i bardzo polubiłam lekkie pióro pani Hendel i jej humor sytuacyjny, dzięki czemu te czterysta stron pokonałam w zawrotnej wręcz prędkości. Jest to naprawdę dobry początek serii, który zaciekawił mnie na tyle bym chciała sięgnąć po „Czerwone słońce”. I mam nieodparte wrażenie, że dopiero w nim akcja dopiero się zacznie ;)

W   P I G U Ł C E
AUTOR: Paulina Hendel
TYTUŁ ORYGINAŁU: -
TŁUMACZENIE: -
DATA WYDANIA: 10 maja 2017
LICZBA STRON: 432
WYDAWNICTWO Czwarta Strona
CYKL: Żniwiarz (tom 1)
OCENA: ★★★★★★★☆☆☆  7 / 10


Ż N I W I A R Z
„Pusta noc” | „Czerwone słońce” | „Trzynasty księżyc”

PRZECZYTANA W RAMACH:
Wyzwania Olimpiada Czytelniczka 2017 organizowanego przez Pośredniczkaa
Wyzwania Przeczytam tyle, ile mam wzrostu organizowanego przez Dżosefinn's Books

You Might Also Like

1 komentarze

  1. No bohaterkę trochę ciężko polubić, w drugim tomie jest ciekawsza.No i pojawiają nowi zajebiści bohaterowie, których nie da się nie kochać. :D

    OdpowiedzUsuń