Podsumowanie lipca i sierpnia 2017

17:44

Salut kochani!
Wakacje dobiegły końca, słodkie lenistwo się skończyło, czas do roboty. Pozostaje tylko zazdrościć studentom... Muszę się Wam jednak przyznać do pewnej rzeczy. Mianowicie strasznie się cieszę, że mój tegoroczny "urlop" dobiegł końca. W ogóle w tym roku doszłam do wniosku, że wakacje źle na mnie działają i lepiej byłoby dla mnie gdyby były zdecydowanie krótsze, ale to temat na zupełnie innego posta.
Najgorsze jest to, że przez ostatnie dwa miesiące bardzo się rozleniwiłam, co niestety odbiło się na blogu. Wiem, że zawaliłam sprawę, no ale chyba potrzebowałam troszkę odpuścić z blogowaniem i skupić się na innych rzeczach. Jednak zapewniam, że we wrześniu będzie lepiej... Tak, wiem, pisałam to samo w czerwcu i totalnie nic  tego nie wyszło, ale tym razem nie rzucam słów na wiatr. Zresztą, przekonacie się 😉. Ale dzisiaj chciałabym się Wam pochwalić tym, co udało mi się przeczytać oraz kupić w lipcu i sierpniu. A troszkę tego było... 😊
W lipcu przeczytałam jedynie pięć książek. Dlaczego? Ano, dlatego że pochłonęły mnie doszczętnie seriale, o czym też sobie pogadamy.

1. „Grimm City. Bestie!”  Jakub Ćwiek   7 / 10  >>  360 stron
2. „Enklawa”  Ove Løgmansbø     7 / 10  >>  400 stron
3. „Deniwelacja”  Remigiusz Mróz    6 / 10  >>  496 stron
4. „Ostrze zdrajcy” Sebastien de Castel     8 / 10  >>  424 stron
5. „Światu nie mamy czego zazdroscić”  Barbara Demick     7 / 10  >>  368 stron

Na początku lipca miałam przeogromną ochotę na wszelkie kryminały. Stąd wakacje rozpoczęłam z „Grimm City. Bestie!” Jakuba Ćwieka, czyli kontynuacją „Grimm City. Wilk!”. Muszę przyznać, że bardzo lubię świat przedstawiony w tej serii - brudne, smoliste, ponure miasto z bezwzględnymi gangami i masą przemocy. Nie będę ukrywać, że stanowi on jedną z największych zalet tej serii. Poza tym autor w świetny sposób łączy elementy kryminału w stylu noir oraz wątków baśniowych.  Żeby była jasność. Nie jest to jakieś literackie arcydzieło, ale ciekawe, świeże i oryginalne kryminadło jak najbardziej.
Następnie sięgnęłam po „Enklawę” Ove Løgmansbø (a.k.a. Remigiusz Mróz). Nie ma się co za bardzo rozgadywać - dobry kryminał z mnóstwem zwrotów akcji z Wyspami Owczymi w tle. Szału nie ma, ale całkiem fajna lektura na dwa, trzy popołudnia.
Moją kolejną lekturą była „Deniwelacja” również Remigiusza Mroza... Uwielbiam poprzednie tomy serii z Wiktorem Forstem, ale tym razem zawiodłam się. Zdecydowanie przekombinowana i bardzo nielogiczna. Nie mogłam się w ogóle w nią wciągnąć, wszystko wydawało mi się zbyt absurdalne, nawet jak na pana Mroza. Dla mnie to już chyba za dużo, jeżeli chodzi o Forsta - wolę te oryginalną trylogię.
Z kolei najlepszą przeczytaną przeze mnie książką w lipcu okazało się „Ostrze zdrajcy” Sebastiena de Castela. Epicka powieść fantasy w stylu „Trzech muszkieterów” z rewelacyjnymi opisami walk na rapiery i politycznymi intrygami w tle. Dodatkowo jest ona zaskakująco wzruszająca, jak na tego typu średniowieczne realia... I ma świetnego narratora, którego teksty rozkładają na łopatki ;)
Natomiast ostatnią przeczytaną przeze mnie w tamtym miesiącu książką był reportaż Barbary Demick - „Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej”. Była to pozycji dość ciekawa, często wzruszająca i wstrząsająca (choć aż takiego wrażenia, jak „Dziewczyna o siedmiu imionach” na mnie nie zrobiła), ale ma jeden zasadniczy minus. Mianowicie,  z tego, co wyczytałam w internecie jest ona już niezbyt aktualna. Oczywiście, można poczytać na zasadzie "dwadzieścia lat temu tak tam było", ale że ostatnio Korea Północna znowu stała się dość głośnym tematem i niemałym problemem, chyba lepiej swoje poglądy opierać na nowszych informacjach.


W sierpniu rozbiłam bank i przeczytałam aż 12 książek. Aż jestem sama z siebie dumna 😆

1. „Tajemna historia”  Donna Tartt   9 / 10  >>  608 stron
2. „Narrenturm”  Andrzej Sapkowski     7 / 10  >>  596 stron
3. „Między niebem a Lou”  Lorraine Fouchet    8 / 10  >>  350 stron
4. „Pan Samochodzik i Winnetou” Zbigniew Nienacki     7 / 10  >>  364 stron
5. „Za daleki Bliski Wschód”  Zygmunt Kwiatkowski SJ     7 / 10  >>  244 stron
6. „Chata”  William Paul Young     8 / 10  >>  296 stron
7. „Czarna Madonna”  Remigiusz Mróz   7 / 10  >>  466 stron
8. „Pusta noc”  Paulina Hendel     8 / 10  >>  432 stron
9. „Dziewczyny z Powstania”  Anna Herbich    9 / 10  >>  320 stron
10. „Chłopiec w pasiastej piżamie” John Boyne     10 / 10  >>  206 stron
11. „Myszy i ludzie”  John Steinbeck     9 / 10  >>  120 stron
12. „Illuminae”  Jay Kristoff, Amy Kaufman     8 / 10  >>  608 stron

Pierwszą książką przeczytaną przeze mnie w sierpniu była cudowna „Tajemna historia” Donny Tartt. Powieść na wskroś magnetyczna, poetyczna, gotycka i zniewalająca. Piekielnie inteligentna, a przy tym napisana nieziemskim, przepięknym językiem. Każda strona to bogata, wykwintna uczta literacka, którą trzeba się rozkoszować. Prawdziwy literacki majstersztyk, prawdziwa uczta. Zdecydowanie jedna z najwybitniejszych książek, jakie miałam szansę czytać. Recenzja za niedługo ;)
Następnie sięgnęłam po „Narrenturm”  Andrzeja Sapkowskiego. Początek tej pozycji jest masakrycznie wręcz nudny, ale potem... Powiem tak. Jeżeli przebrniecie przez pierwsze sto, sto pięćdziesiąt stron, to reszta Wam to wynagrodzi z nawiązką. Autor „Wiedźmina” stworzył fantastyczną powieść przygodowo-łotrzykowską z historią i magią w tle. Dodam jeszcze, że warto po nią sięgnąć chociażby tylko dla Szarleja i Samsona Miodka. Recenzja również niebawem ;)
Kolejną pozycją przeczytaną przeze mnie w sierpniu było „Między niebem a Lou”  Lorraine Fouchet, czyli niespodzianka od wydawnictwa Media Rodzina. Świetna powieść o relacjach rodzinnych i odnajdywania szczęścia w życiu, ale też o stracie kogoś najbliższego. Pełna ciepła i emocji, z niesamowitym klimatem wyspy Groix w tle... Recenzja w przyszłym tygodniu!
Potem bardzo niespodziewanie sięgnęłam po „Pana Samochodzika i Winnetou” Zbigniewa Nienackiego. Taki trochę powrót do późnego dzieciństwa :) Oczywiście, bardzo mi się ta powieść spodobała, co może być wynikiem, tego że do książek o Panu Samochodziku podchodzę bezkrytycznie - rozumiecie, sentyment.
Później przeczytałam „Za daleki Bliski Wschód”  Zygmunt Kwiatkowski SJ, czyli książkę naszego polskiego jezuity o życiu chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Zahacza też troszkę o wojnę w Syrii, temat uchodźców oraz światowej polityki względem tego rejonu. Ciężko o niej napisać coś poza tym, że jest bardzo ciekawa. Rewelacyjnie obrazuje życie chrześcijan w krajach zdominowanych przez islam. Jednocześnie pokazuje nam jak bardzo nie rozumiemy tej kultury. W zasadzie wydaje mi się, że osoba, która tam nie była, nie żyła między tymi ludźmi, nigdy jej nie zrozumie. Niektóre opowieści przytaczane przez księdza Kwiatkowskiego naprawdę mocno dają do myślenia. Zastrzegam, że osobom niewierzącym też ta książka może się podobać, jeśli są zainteresowani tematem. Jeżeli chcecie recenzję tej książki, dajcie znać w komentarzach, bo nie wiem, na ile Was ona zainteresuje ;)
Potem wzięłam się w końcu za „Chatę” Williama Paula Younga. I mam pewne problemy z tą książką. Z jednaj strony to bardzo ciekawy obraz relacji z Bogiem i próba odpowiedzi na wiele fundamentalnych pytań. Pięknie ukazuje nam miłość Pana do ludzi. Mam głębokie poczucie, że jest to obraz w znacznej mierze prawdziwy. Jednak z drugiej... Mam wrażenie, że w kilku momentach autor nadto uprościł sprawę, a w wielu innych trochę przekombinował. Muszę to jeszcze trochę przemyśleć.
Następnie wróciłam do pana Mroza i wzięłam się za „Czarną Madonnę”. W ogólnym rozrachunku, przyznaję, że mi się ona bardzo podobała, choć też mam pewne wątpliwości, czy na pewno był to horror. Thriller religijny? Może prędzej... Inna sprawa, że momentami, może nie tyle się bałam, co odczuwałam pewien głęboki niepokój i dyskomfort. Wiecie, jedna rzecz czytać o jakiś potworach spod łóżka, a druga o czymś co (może nie tak spektakularnie jak w samej książce, ale jednak) serio się dzieje. Myślę, że jest to pod wieloma względami całkiem ciekawa powieść, ale wątpię, aby przestraszyła kogoś, kto jest niewierzący... I oczywiście chylę czoła przed autorem za dokonany research.
Kolejną sierpniową pozycją była powieść Pauliny Hendel „Pusta noc”, czyli taka polska odpowiedź na „Supernatural” ;) Zakochałam się w niej totalnie. Bardzo polubiłam Magdę i Feliksa, a sam pomysł na żniwiarzy uważam za mistrzostwo świata. W dodatku autorka sięgnęła do mojego ulubionego wątku w polskich powieściach, czyli do mitologii słowiańskiej. Jedynym minusem tej powieści jest jej przewidywalność... Mam nadzieję, że w kolejnym tomie to się poprawi ;)
Przez cały sierpień podczytywałam „Dziewczyny z Powstania” Anny Herbich. Zaczęłam 1 sierpnia i szybko musiałam przerwać lekturę, a potem czytałam ją już powolutku. Rozbroiła mnie ta książka. Właściwie wszystkie takie wojenne historie nastawiają mnie bardzo pesymistycznie. Mam po nich takie głębokie poczucie, że przez wojnę straciliśmy coś bezcennego, co odeszło wraz z 6 milionami polskich obywateli, a czego już nie odzyskamy. Książka niezwykle poruszająca i fascynująca. Dramatyczne opowieści kobiet, które brały udział w powstaniu warszawskim, są niezwykle cenne - bardzo się cieszę, że pani Anna Herbich dała im głos oraz opisała i utrwaliła je dla nas.
Później, pozostając w klimatach II wojna światowej, przeczytałam „Chłopca w pasiastej piżamie” Johna Boyne. Dla mnie powieść genialna, która z perspektywy dziecka pokazuje Holocaust. Żałuję tylko, że wcześniej koleżanka zdradziła mi zakończenie...
Potem w końcu wzięłam się za „Myszy i ludzi” Johna Steinbecka. Muszę jeszcze sobie trochę poukładać w głowie moje wrażenia odnośnie tej książki, dlatego nie będę się na jej temat rozpisywać.
Ostatnią książką przeczytaną przeze mnie w sierpniu było „Illuminae” Jaya Kristoffa i Amy Kaufman. Jak najbardziej doceniam to niesamowite wydanie i niekonwencjonalny sposób przedstawienia historii, ale sama fabuła niezbyt mi podeszła. Nie wiem, czy sięgnę po kontynuację, muszę to jeszcze przemyśleć.


W ciągu ostatnich dwóch miesięcy przybyło do mnie 18 pozycji... Chyba czas iść na odwyk :P
Na „Kuriera z Warszawy” Jana Nowaka-Jeziorańskiego naciągnęłam mamę przy okazji kupowania podręczników. No cóż, jestem świrem historycznym, a na opowieści o ludziach działających podczas II wojny światowej nigdy nie zabraknie miejsca na mojej półce ;) „Illuminae” zamówiłam jak tylko zaczęła się akcja zbieranie pieniędzy na jej wydanie. Nie mogłam przepuścić okazji na kupienie tak przepięknej książki!
Teraz przejdziemy do książek, które przywiozłam z mojego ledwie dwudniowego pobytu w Gdańsku... A trochę ich będzie.
Przechadzając się a mamą po Starym Mieście natknęłyśmy się na pana Wojciecha Cejrowskiego, który robił sobie zdjęcia z ludźmi (za jedno Ojcze nasz ;)). Nie mogłam przepuścić okazji i zakupiłam „Gringo wśród dzikich plemion” tego pana i od razu poprosiłam o autograf. Zdjęcie też sobie zrobiłam, ale że wyszłam na nim jak debil, to go tutaj nie wstawię :/
Przy okazji pobytu w Gdańsku uparłam się na to, by odwiedzić Muzeum Drugiej Wojny Światowej (naprawdę świetne, choć dla mnie trochę było tego wszystkiego za dużo). Nie mogłam przy okazji nie zaopatrzyć się w jakieś książki, a mój wybór w końcu padł na „Stulecie zagłady” i „Od wojny do wolności”.
Przy okazji przechadzania się po Jarmarku Dominikańskim natknęłam się na starszą panią, która po taniości sprzedawała stare książki. A że wypatrzyłam u niej antyczne wydanie „Pana Samochodzik i Winnetou”... Nie mogłam go nie kupić, zwłaszcza że pani się bardzo ucieszyła, że ktoś w ogóle do niej podszedł i że ktoś jeszcze czyta...
Natomiast przed powrotem do Bydgoszczy weszłam jeszcze do empika w pobliżu gdańskiego dworca głównego. To był błąd. Przede wszystkim, gdy zobaczyła ilość książek obcojęzycznych, to myślałam, że padnę na miejscu. W końcu wybrałam dwie - „Tender is the Night” i „War and Peace” (głównie ze względu na to, że obie są po polsku nie do dostania :/). Przy okazji też zaopatrzyłam się w pierwszą część „Dawida Copperfielda” (po „Opowieści o dwóch miastach” jestem mega-ciekawa innych dzieł tego autora), „Królestwo kanciarzy” (była po promocji, a poza tym pierwszy tom był rewelacyjny) oraz „Za daleki Bliski Wschód” (zaintrygował mnie temat)... To nie tak miało być :(
Po powrocie do Bydgoszczy trafiłam z moją przyjaciółką... a jakże - do empika. Tak, jestem troszkę uzależniona. Ale na moją obronę - w Gdańsku dostałam kupon rabatowy. Przecież nie mógł się zmarnować! W związku z tym do mojej biblioteczki trafiły „Czarna Madonna”, „Pusta noc”, „Koralina”, „Legion” i „Stan idealny”. To nie było za jednym zamachem, ale prawdę mówiąc już nie pamiętam co kiedy dokładnie kupowałam... 


Big Little Lies  ★★★★☆☆
Captive  ★★★★★☆
Fargo   sezon 1  ★★★★★★



The 100   sezon 1  ★★★★★☆
The Magicians   sezon 1  ★★★☆☆☆

Zakochałam się w serialach na dobre ;) Szczerze polecam Fargo, natomiast odradzam The Magicians, chyba że naprawdę nie macie co robić z czasem - główny-bohater-niemota, romans wepchnięty na chama, efekty specjalne raczej kiepskie... Naprawdę, są lepsze seriale.

~*~
Koniecznie pochwalcie się, jak Wam minął sierpień i ile przeczytaliście 😉
Możecie też zostawiać linki do Waszych podsumowań - chętnie zajrzę!

You Might Also Like

5 komentarze

  1. Gratuluję wyniku! U mnie słabo jeżeli chodzi o czytanie, ale z nową siłą przychodzę jak zawsze we wrześniu kiedy nauka wzywa! Nie wiem czemu, ale nie potrafię czytać w wakacje :D
    Przynajmniej w dwa leniwe miesiące nadrobiłam sporo seriali, teraz czas ogarnąć książki...


    Pozdrawiam i zapraszam do mnie!
    http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/09/ostrzezdrajcy-recenzja.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha to się rzadko zdarza by wolne źle wpływało. :D
    Ale też tam mam, że kiedy była szkoła, a teraz praca i jak ciągle jestem zajęta to mam największe checi by czytać i pisać na blogu. A kiedy mam dużo wolnego i nic nie robię to jeszcze bardziej mi się nic nie chce...

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałaś bardzo udane wakacje! Pozazdrościć :D
    I widzę, że podobała Ci się Tajemna Historia <3 Jestem ciekawa Twojej recenzji, bo w tych paru zdaniach tak ślicznie ją opisałaś. Trafiłaś w dziesiątkę, bo ta książka dokładnie taka jest. Cudowna <3
    Buziaki! ;* Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam tak samo z "Illuminae". Forma tej książki jest fenomenalna i robi wrażenie, ale poza tym... fabularnie to nic specjalnego - takie typowe SF bez zaskoczeń czy polotu. W każdym razie ja z chęcią sięgnęłabym po kontynuację.
    „Chłopca w pasiastej piżamie” nie czytałam, ale oglądałam film, który jest świetny.
    Pozdrawiam serdecznie!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Owocny miesiąc! Mi niestety w sierpniu udało się przeczytać tylko połowę twojego wyniku, 6 książek :) "Narrenturm" czeka na mojej półce już ponad rok, mam nadzieję, że się nie zawiodę, ponieważ sagę wiedźmińską A. Sapkowskiego uwielbiam :). Pozdrawiam, ifeelonlyapathy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń