071. „Rewers”, czyli niech każdy dorzuci swoje pięć groszy i zobaczymy, co z tego wyjdzie

11:43


Uwielbiam opowiadania. Krótkie, niezobowiązujące, do łyknięcia na raz. A antologie od zawsze darzyłam ciepłymi uczuciami, choć nie mam ich zbyt wielu na koncie. Można się dzięki nim zorientować, czy warto sięgać po inne dzieła danego autora, czy nie należy marnować na niego czasu, nerwów i pieniędzy.
Nic więc dziwnego, że „Rewers” zainteresował mnie jeszcze, gdy znajdował się na liście zapowiedzi. Zwlekałam jednak z zakupem, ponieważ miałam kiepskie przeczucia. Skusiłam się dopiero, gdy znalazłam go w okazyjnej cenie, a i tak musiał swoje najpierw przeleżeć na półce.
Sięgnęłam po niego dochodząc do wniosku, że w trakcie szkolnego kociokwiku opowiadania sprawdzą się świetnie, jako przerywnik w ciągłej nauce i nie zajmą mi tyle czasu co jakakolwiek pełnoprawna powieść. 
No i muszę przyznać, że przeczucia mnie nie zawiodły.


„ Czy wy się w ogóle słyszycie? Ciało się pojawiło? Samo się pojawiło? Czy wyście w ogóle oszaleli? ”


Powiem szczerze, że w pierwszej chwili po skończeniu lektury byłam łagodnie mówiąc tą książką rozczarowana. A w zasadzie to miałam ochotę wywalić swój egzemplarz przez okno  i jak najszybciej puścić ją w niepamięć. Jednak po kilku dniach namysłu, stwierdzam, że nie jest to w sumie zła książka. Ma swoje plusy i minusy, a niektóre opowiadania naprawdę mi się podobały. Ale, biorąc pod uwagę całokształt, „Rewers” mogę nazwać co najwyżej pozycją przeciętną.

Bardzo podobał mi się sam koncept tego zbioru opowiadań. Znajdziemy na jego kartach jedenaście historii napisanych przez jedenastu różnych autorów. Ich akcja osadzona jest w jedenastu różnych polskich miastach, które mają być pokazane od ciemniejszej strony, czyli właśnie od swojego jakby "rewersu". No i jak łatwo się domyślić każde opowiadanie traktuje o jakiejś zbrodni. Tajemnicze i masakryczne znalezisko w XIX-wiecznej piramidzie, zamordowany i okradziony mąż oraz kochanek, czy babcia zajmująca się niepełnosprawnym wnukiem, która rozprowadza narkotyki po mieście... Do tego bardziej standardowe zaginięcia i morderstwa spotykane na kartach. Zaliczamy też dwa powroty do czasów PRL, całkiem zresztą udane.

Bądźmy szczerzy. Gdy mamy zbiór kilkunastu różnych autorów ciężko jest spodziewać się, że wszystkie te historie będą stały na tym samym poziomie. Jednak w tym wypadku nie są to jakieś znaczne odchyły. W zasadzie wszystkie te opowiadania były po prostu zupełnie przeciętne. Oczywiście, niektóre bardziej mi się spodobały, a niektórych wręcz nie byłam w stanie doczytać do końca.

Jest jeden zasadniczy powód dla którego sięgnęłam po „Rewers”. A mianowicie chciałam zorientować się trochę na polskiej scenie kryminalnej. Pomyślałam, że będzie to fajny sposób by poznać nowych pisarzy, ocenić, czy warto by sięgnąć po inne ich twory... I tą rolę książka nijako spełniła. Po jej przeczytaniu zdecydowanie chciałabym sięgnąć po jeszcze jakieś książki Marcina Wrońskiego, Ryszarda Ćwirleja oraz Marty Guzowskiej. Jeżeli zaś chodzi o innych autorów... Raczej będę ich omijać szerokim łukiem. 

Panowie Ryszard Ćwirlej i Marcin Wroński napisali opowiadania, których akcja rozgrywa się w PRL-u. I powiem szczerze, że były to jedyne twory z tego zbioru, które kupiły mnie w stu procentach, co jest dość dziwne, bo z tą tematyką jestem zwykle na bakier. A jednak panowie w rewelacyjny sposób oddali realia tamtej epoki i jej absurdy. Niektóre nawiązania wywołały uśmiech na mojej twarzy, jak chociażby czarna wołga (dla niewtajemniczonych - w PRL -u istniał mit jakoby ktoś jeżdżący w czarnej wołdze miał porywać dzieci).
Marta Guzowska z kolei zabiera nas z grupą naukowców na badania do pewnej XIX-wiecznej piramidy, gdzie archeologowie dokonują pewnego masakrycznego odkrycia. Jest to chyba najciekawsze opowiadanie ze zbioru, ze względu na to, że w zasadzie mamy do czynienia z otwartym zakończeniem i pozostawiamy bohaterów w dość sporych tarapatach. Ucięcie tej historii w tym a nie innym momencie wyszło jej tylko na dobre, a ostatnia scena z wójtem trochę mrozi krew w żyłach. 

A jak już jesteśmy przy mrożeniu, może wspomnijmy o opowiadania jednego z moich ulubionych autorów... Na temat, którego niestety nie mam nic dobrego do powiedzenia. 
Strasznie mnie pan Mróz zawiódł. Jego opowiadanie może i nie jest złe, ale zabrakło mu tego, co zwykle znajdujemy w książkach tego autora. Nie było żadnego plot-twistu ani zaskakującego zakończenia. Poznajemy historię jakiegoś tam faceta, którego narzeczona zaginęła kilka lat wcześniej. Gdy w kominie elektrociepłowni znajdują ciało jakiejś kobiety od razu zostaje ono uznane za ciało zaginionej. Sam pomysł całkiem fajny, ale brakuje jakiegoś bum!.
Co do opowiadania pani Opiat-Bojarskiej streszczę się w dwóch słowach - przekombinowane nudziarstwo. Da się czytać, ale bez fajerwerków.

Natomiast przechodząc do złych opowiadań...
Chyba najbardziej mnie rozbroiło opowiadanie pani Jodełki. Wybaczcie mi, naprawdę rozumiem zamysł tego opowiadania i to, jak miało wpłynąć czytelnika, ale dla mnie było ono wręcz tragicznie słabiutkie. Może to kwestia tego, że czytałam je po nocy i mój mózg ledwo funkcjonował, ale momentami wręcz rżałam ze śmiechu, tak ta historia była absurdalna. Nie rozumiem, co wszyscy widzą w tym opowiadaniu, no ale niestety osobiście poza ciekawym pomysłem nie widzę w nim nic. Zdecydowany przerost formy nad treścią.
Natomiast opowiadani Marty Mizuro było po prostu strasznie nudne. Mamy w nim do czynienia z zaginięcie młodej, trzydziestoletniej kobiety. Poznajemy relacje jej siostry i przyjaciółki, ale  tak większość opowiadania towarzyszymy policjantce, która prowadzi śledztwo. Autorka przytacza nam fascynujące sceny, gdy ta sobie biega albo wymienia strasznie sztuczne dialogi ze swoimi współpracownikami. Do tego śmiem twierdzić, że temu opowiadaniu brakuje jakiegoś konkretnego zakończenia. To znaczy my dowiadujemy się, co wydarzyło się zaginionej, ale brakuje jakiejś klamry, która by to wszystko w jakiś sposób spięła. 


„ - I to tyle? - zapytał. - Równie dobrze mogłem pójść do biblioteki.
- No, mogłeś synek, ale milicjant w bibliotece? - burknął Zyga. ”


„Rewers” to raczej przeciętny zbiór opowiadań. Z jednej strony to całkiem niezła okazja by zapoznać się z różnymi autorami... A z drugiej zwyczajnie szkoda na to wydawać tyle pieniędzy. Należy też wspomnieć, że nie wszyscy autorzy wspięli się na szczyt swoich literackich możliwości, przez co nie jest to chyba zbyt  Może i stanowi on pewną gratkę dla wielbicieli gatunku albo niezły sposób na spędzenie kilku wieczorów, ale z drugiej strony nie dostarcza on nam żadnej porządniejszej porcji emocji.
Najkrócej mówiąc, serdecznie nie polecam.

W   P I G U Ł C E
AUTORZY: Wojciech Chmielarz, Gaja Grzegorzewska, Marta Guzowska, Joanna Jodełka, Robert Małecki, Marta Mizuro, Joanna Opiat-Bojarska, Marcin Wroński, Remigiusz Mróz, Ryszard Ćwirlej
TYTUŁ ORYGINAŁU: -
TŁUMACZENIE: -
DATA WYDANIA: 28 września 2016
LICZBA STRON: 536
WYDAWNICTWO Czwarta Strona
CYKL: -
OCENA: ★★★★★½☆☆☆☆  5,5 / 10



PRZECZYTANA W RAMACH:
Wyzwania Olimpiada Czytelniczka 2017 organizowanego przez Pośredniczkaa
Wyzwania Z półki organzowanego przez Dżosefinn's Books

Wyzwania Przeczytam tyle, ile mam wzrostu organzowanego przez Dżosefinn's Books

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Znam czterech autorów z twórców tego zbioru, z czego tylko dwóch lubię, ale z chęcią przeczytałabym tę książkę, żeby, tak jak mówisz, zorientować się w polskiej arenie kryminalnej. Dobra okazja, żeby nadrobić nieznane nazwiska. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię czytać zbirów opowiadać różnych autorów dlatego odpuszczę sobie tą książkę. ;)

    Buziaki. :**

    OdpowiedzUsuń