067. „Margo” Tarryn Fisher
18:46
Do „Margo” Tarryn Fisher podchodziłam raczej sceptycznie. To nie jest do końca książka z mojej strefy czytelniczego komfortu, a autorkę do tej pory znałam jedynie z napisanego wraz z Colleen Hoover „Never never”, które całkiem mi się podobało, ale miało kilka dość poważnych grzeszków na sumieniu. „Margo”, jako mroczny thriller psychologiczny, nie do końca pasowała mi do autorki, było nie było, romansidła dla nastolatków.
Niemniej, teraz, po lekturze, mam taki mętlik w głowie, że w zasadzie nawet jak i od czego zacząć tę recenzję. Nawet do końca nie wiem, co mam o tej książce sądzić, bo z jednej strony jestem nią totalnie zachwycona, a z drugiej chciałabym jak najszybciej wyrzucić tę powieść z pamięci...
„ Czasami, ratując kogoś innego, ratujesz też trochę samego siebie. Kochając kogoś innego i nie oczekując niczego w zamian, uczymy się kochać siebie. Może to ten zwykły akt działania na innych sprawia, że czujemy się lepiej we własnej skórze. ”
Margo to nie jest typowa amerykańska nastolatka. W końcu typowa amerykańska nastolatka ma mnóstwo przyjaciół, kochających rodziców i porządne cztery kąty. Natomiast Margo mieszka ze swoją matką-prostytutką w małym, zapyziałym miasteczku Bone, w rozlatującym się dziwnym domu który nazywa „pożeraczem”, a za sąsiadów ma narkomanów. Na domiar złego mama dziewczyny traktuje ją jak służącą, praktycznie się do niej nie odzywa i nigdy nie wychodzi z „pożeracza”.
Nastolatka pogrąża się w przygnębieniu, samotności i beznadziei. Jednak wszystko się zmienia, gdy na swojej drodze spotyka Judaha. Chłopak od dzieciństwa jeździ na wózku inwalidzkim, ale mimo swego kalectwa szuka szczęścia i ośmiela się marzyć.
Kiedy w okolicy ginie mała dziewczynka Margo postanawia zrobić wszystko by ukarać winnych tej tragedii.
„ Rozumiem smutek i dlatego mu ufam. Naszym przeznaczeniem jest czuć przygnębienie, choćby tylko po to, by chronić się przed ściemą szczęścia. Będę znać tylko ciemność; może kluczem jest uczynić z tego sztukę. ”
Ciężko jest o tej książce opowiedzieć tak, by nic nie zaspoilerować. Właściwie podchodząc do tej lektury powinniście o samej fabule wiedzieć możliwie jak najmniej. Jest to powieść, która bardzo ewoluuje i to co na początku wydawało się główną osią fabuły szybko z chodzi na dalszy plan.
Po „Margo” spodziewałam się zupełnie czego innego niż dostałam. Myślałam, że będzie to po prostu kolejne, trochę cięższe New Adult, w którym jak zwykle chłopak rozwiązuje wszystkie problemy, z wątkiem kryminalistycznym. Na szczęście, autorka poszła w zupełnie innym kierunku. „Margo” to bardzo dojrzała powieść, która opowiada o tym, jak wielkie znaczenie dla rozwoju człowieka mają jego traumy z przeszłości, radzeniu sobie w życiu oraz o popadaniu w szaleństwo.
Klimat samej powieści jest naprawdę ciężki i depresyjny. Tarryn Fisher wykreowała naprawdę brutalny, szary i ponury obraz otaczającego nas świata. Skupia się na tym, co złe, okrutne i niesprawiedliwe. Na tym, od czego odwracamy na co dzień wzrok. Bieda, przemoc...
Sama kreacja miasteczka Bone jest niesamowita. Zostaje ono ukazane jako taka swego rodzaju czarną dziurą. Jeśli raz do niego zawitasz, już nigdy się z niego do końca nie wydostaniesz. Zupełnie jakby to miasteczko wżerało się swoim mieszkańcom nomen omen w kości.
Akcja rozgrywa się stopniowo. Najpierw poznajemy różne sytuacje i przemyślenia z kilku lat życia głównej bohaterki.W ten sposób spokojnie poznajemy codzienne życie w Bone, jej sposób myślenia oraz trudne relacje z matką. Właściwa akcja rozpoczyna się, gdy dziewczyna ma już 18 lat. Właściwie na początku nie dzieje się nic szczególnego, ale potem wydarzenia zaczynają nabierać tempa.
Sama Margo to świetnie skonstruowana postać, ale ciężko jest się czytelnikowi z nią zżyć. Jest ponura, pesymistyczna, nie ma w niej odrobinki radości z życia. Oczywiście, następuje jej powolna przemiana, ale nawet w tedy nie do końca jesteśmy w stanie się z nią utożsamić. Zwłaszcza, że sposób postrzegania siebie i rzeczywistości Margo jest dość specyficzny. Do tego, ona nie budzi naszego zaufania. Po prostu od początku coś w niej zgrzyta. Mimo że poznajemy historię z jej punktu widzenia, momentami czuć, że jest coś nie tak.
Autorka poddaje też w wątpliwość moralność głównej bohaterki. Z jednej strony nie piętnuje jej zachowań, a z drugiej też jej nie usprawiedliwia.
Drugą postacią świetną postacią jest Judah, niepełnosprawny przyjaciel Margo. Jest on zupełnym przeciwieństwem naszej tytułowej bohaterki. Mimo swego kalectwa nadal ma w sobie ogromne pokłady nadziei. Wzbudza sympatię wszystkich wkoło, mówi, że można osiągnąć sukces, nawet gdy pochodzi się z takiego miejsca jak Bone...
Tarryn Fisher z ogromnym talentem przedstawia nam jak Margo popada w coraz większe szaleństwo. Pod koniec powieści, już sami nie wiemy, które wydarzenia miały miejsce naprawdę, a które są tylko wytworem umysłu bohaterki. Zwłaszcza, że niektóre sceny wyglądały jak z jakiegoś filmu sensacyjnego...
Po „Margo” spodziewałam się zupełnie czego innego niż dostałam. Myślałam, że będzie to po prostu kolejne, trochę cięższe New Adult, w którym jak zwykle chłopak rozwiązuje wszystkie problemy, z wątkiem kryminalistycznym. Na szczęście, autorka poszła w zupełnie innym kierunku. „Margo” to bardzo dojrzała powieść, która opowiada o tym, jak wielkie znaczenie dla rozwoju człowieka mają jego traumy z przeszłości, radzeniu sobie w życiu oraz o popadaniu w szaleństwo.
Klimat samej powieści jest naprawdę ciężki i depresyjny. Tarryn Fisher wykreowała naprawdę brutalny, szary i ponury obraz otaczającego nas świata. Skupia się na tym, co złe, okrutne i niesprawiedliwe. Na tym, od czego odwracamy na co dzień wzrok. Bieda, przemoc...
Sama kreacja miasteczka Bone jest niesamowita. Zostaje ono ukazane jako taka swego rodzaju czarną dziurą. Jeśli raz do niego zawitasz, już nigdy się z niego do końca nie wydostaniesz. Zupełnie jakby to miasteczko wżerało się swoim mieszkańcom nomen omen w kości.
Akcja rozgrywa się stopniowo. Najpierw poznajemy różne sytuacje i przemyślenia z kilku lat życia głównej bohaterki.W ten sposób spokojnie poznajemy codzienne życie w Bone, jej sposób myślenia oraz trudne relacje z matką. Właściwa akcja rozpoczyna się, gdy dziewczyna ma już 18 lat. Właściwie na początku nie dzieje się nic szczególnego, ale potem wydarzenia zaczynają nabierać tempa.
Sama Margo to świetnie skonstruowana postać, ale ciężko jest się czytelnikowi z nią zżyć. Jest ponura, pesymistyczna, nie ma w niej odrobinki radości z życia. Oczywiście, następuje jej powolna przemiana, ale nawet w tedy nie do końca jesteśmy w stanie się z nią utożsamić. Zwłaszcza, że sposób postrzegania siebie i rzeczywistości Margo jest dość specyficzny. Do tego, ona nie budzi naszego zaufania. Po prostu od początku coś w niej zgrzyta. Mimo że poznajemy historię z jej punktu widzenia, momentami czuć, że jest coś nie tak.
Autorka poddaje też w wątpliwość moralność głównej bohaterki. Z jednej strony nie piętnuje jej zachowań, a z drugiej też jej nie usprawiedliwia.
Drugą postacią świetną postacią jest Judah, niepełnosprawny przyjaciel Margo. Jest on zupełnym przeciwieństwem naszej tytułowej bohaterki. Mimo swego kalectwa nadal ma w sobie ogromne pokłady nadziei. Wzbudza sympatię wszystkich wkoło, mówi, że można osiągnąć sukces, nawet gdy pochodzi się z takiego miejsca jak Bone...
Tarryn Fisher z ogromnym talentem przedstawia nam jak Margo popada w coraz większe szaleństwo. Pod koniec powieści, już sami nie wiemy, które wydarzenia miały miejsce naprawdę, a które są tylko wytworem umysłu bohaterki. Zwłaszcza, że niektóre sceny wyglądały jak z jakiegoś filmu sensacyjnego...
Ostrzegam tylko co wrażliwszych. Niektóre sceny są momentami dość ciężkostrawne. Zwłaszcza, że mamy do czynienia z różnymi formami przemocy, które budzą po prostu czystą odrazę.
Jednak przy okazji tak odrealnionych momentami wydarzeń, autorka przedstawia też sprawy nam bliskie. Tęsknotę oraz lęk, które każdemu czasem towarzyszą, czy pragnienie bliskości drugiej osoby i zrozumienia. Pokazuje też ludzkie słabości, nałogi, to jak ciężko czasem nam stanąć na nogi... Do tego też pokazuje jak wielki wpływa ma nas nasze środowisko. Ilu z mieszkańców Bone pali i ćpa tylko dlatego, ze inni też tak robią?... Ilu nie wyjeżdża bo boi się opuścić to miasteczko i wszystko to, co zna?...
Jednak przy okazji tak odrealnionych momentami wydarzeń, autorka przedstawia też sprawy nam bliskie. Tęsknotę oraz lęk, które każdemu czasem towarzyszą, czy pragnienie bliskości drugiej osoby i zrozumienia. Pokazuje też ludzkie słabości, nałogi, to jak ciężko czasem nam stanąć na nogi... Do tego też pokazuje jak wielki wpływa ma nas nasze środowisko. Ilu z mieszkańców Bone pali i ćpa tylko dlatego, ze inni też tak robią?... Ilu nie wyjeżdża bo boi się opuścić to miasteczko i wszystko to, co zna?...
„ Żeby być naprawdę szczęśliwą, musisz tego chcieć. Choćby życie ci się skomplikowało, musisz zaakceptować to, co się stało, porzucić ideały i nakreślić nową mapę prowadzącą do szczęścia. ”
„Margo” to powieść, którą ciężko jest wyrzucić z głowy. Jest to naprawdę mroczny thriller psychologiczny dla młodzieży, który potrafi mocno zamieszać w głowie czytelnika, a potem zostawić go samemu sobie z mnóstwem pytań, na które nie ma odpowiedzi. Zdecydowanie zasługuje on na uwagę. Myślę, że będzie to lektura idealna dla osób poszukujących czegoś nowego, innego albo czegoś, co zmrozi im krew w żyłach.
W P I G U Ł C E
TYTUŁ ORYGINAŁU: Marrow
TŁUMACZENIE: Agnieszka Brodzik
DATA WYDANIA: 11 stycznia 2017
LICZBA STRON: 350
WYDAWNICTWO SQN
CYKL: -
OCENA: ★★★★★★★★☆☆ 8 / 10
PRZECZYTANA W RAMACH:
Wyzwania Przeczytam tyle, ile mam wzrostu organizowanego przez Dżosefinn's Books
5 komentarze
Lubię thrillery i całkiem sporo ich mam na koncie. Jako, że Margo zrobiła się jakiś czas temu popularna, postanowiłam ją przeczytać. Tak jak ty autorkę znałam tylko z Never Never, więc nie miałam specjalnych oczekiwań ani żadnego konkretnego zdania o jej twórczości. Mimo, że książka mnie całkiem zaciekawiła to jednak utknęłam w połowie i nie mogę ruszyć dalej. Nie wiem czy to przez samą treść, bo mimo że coś mi tam przeszkadzało, nie było to na tyle duże żeby zniechęcić mnie do czytania. Może to przez jakąś blokadę czytelniczą, albo po prostu tak wyszło. Jednak mam nadzieję, że wkrótce uda mi się do niej powrócić, bo rozwinięcie fabuły zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne zdanie do Twojego i z pewnością jest to książka, o której trudno zapomnieć. Też podeszłam do niej sceptycznie, bo po lekturze „Never never” nie bardzo wiedziałam, jak autorka odnajdzie się w klimacie thrilleru. Aczkolwiek to spotkanie z Panią Fisher podobało mi się bardziej, niż te przy okazji powieści New Adult.
OdpowiedzUsuńZ perspektywy czytelnika
Chcę, chcę... jak mam dość recenzji jednej książki wszędzie to jej ciągle czytam :)
OdpowiedzUsuńJa na początku po różnych opiniach bałam się po nią sięgnąć, bo miałam wrażenie, że mi się nie spodoba. Czytałam serię autorki Mimo moich win, a przecież Margo to cos zupełnie innego. Ale przeczytałam i niepotrzebnie się obawiałam. Mimo tej całej przygnębiającej fabuły była to dla mnie dobra lektura. Chociaz po zakończeniu sama też nie wiedziałam co naprawdę myślę, czuję.. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHmm niby dobra książka, ale nie jestem pewna, bo nie lubie zbytnio tego gatunku :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Fan of books ;)