054. „Więzień nieba” Carlos Ruiz Zafon
12:03I jak zwykle bardzo chciałabym móc się wyłamać z kręgu powszechnego uwielbienia (tak, trochę przesadzam) tejże serii... Ale zwyczajnie nie mogę. Po lekturze „Cienia wiatru” oraz „Gry anioła” byłam po prostu zakochana w XX-wiecznej Barcelonie z opowieści Zafona oraz w cudownym klimacie tychże książek. Chciałam od razu wziąć się za następny tom, ale niestety nie miałam go pod ręką, a kiedy już „Więzień nieba” trafił na moją półeczkę, postanowiłam wstrzymać się trochę z jego lekturą. Zwyczajnie nie miałam w tamtej chwili na niego ochoty.
W końcu wyszło tak, że "ochota" naszła mnie dopiero teraz, czyli rok po lekturze poprzednich tomów. Niestety, pan Zafon tym razem nie usatysfakcjonował mnie w stu procentach...
!RECENZJA NIE ZAWIERA SPOILERÓW DOT. POPRZEDNICH CZĘŚCI CYKLU!
„ Wariatem jest ten, kto ma się za całkowicie normalnego, a za nienormalnych uważa całą resztę. ”
Mamy rok 1957. Daniel jest szczęśliwym mężem i ojcem. Chłopak w dalszym ciągu prowadzi wraz ze swym ojcem rodzinną księgarnie, ale niestety interesy idą im coraz gorzej... Tymczasem ustatkować się postanawia Fermín Romero de Torres. Jednak im bliżej daty ślubu z jego ukochaną Bernardą, tym bardziej wydaje się on być posępny i zmartwiony. Daniel zaczyna się martwić o przyjaciela, tym bardziej, że w progu księgarni pojawia się starszy, okaleczony, nieprzyjemny mężczyzna, który wypytuje o Fermina i zostawia mu dziwną wiadomość... Pod wpływem tego wydarzenia pan de Torres postanawia opowiedzieć młodemu Sempere o swojej przeszłości, w tym „rzeczy, o których Barcelona wolałaby zapomnieć”...
„ Człowiek czasem ma już dość uciekania. Świat staje się bardzo mały, kiedy nie masz się gdzie podziać. ”
„Więzień nieba” to według mnie na chwilę obecną najsłabsza część całej serii. Według mnie autor troszkę za mało wycisnął z tego konceptu. Szkoda - sam pomysł był ciekawy i zdecydowanie zasługiwał na więcej uwagi niż jej dostał. Wydaje mi się, że tym razem autor zwyczajnie zamiast opowiedzieć nam stu procentowej, pełnokrwistej historii, wolał skupić się na kładzeniu fundamentów pod następny tom... Troszkę mnie to uwiera, bo wydaje mi się, że Fermin, wokół którego głównie kręci się opowieść, jest na tyle frapującą postacią, że zdecydowanie można było jego przeżycia opowiedzieć ciekawiej. Do tego mam wrażenie, że tym razem historia jest za prosta jak na tego autora. Zabrakło mi rosnącego napięcia oraz mnóstwa zagadek, które zostawałyby po mału odkrywane.
Żeby zakończyć już moje narzekanie, dodam jeszcze, że nie rozumiem, po co pan Zafon wpakował do tej książki wątek związany z "cienkimi" finansami księgarni, skoro w ogóle go nie wykorzystał. Mamy troszkę powiedziane na początku powieści, że interesy nie idą tak dobrze jak kiedyś, mamy dyskusję o szopce bożonarodzeniowej oraz figurce Dzieciątka Jezus... i w zasadzie wątek się kończy. Kurcze, liczyłam na jakieś PROBLEMY z tym związane, a tu guzik z pętelką. Podejrzewam, że autor chciał pokazać, że państwo Sempere nadal mają kłopoty... Ale w sumie wyszło, że ich wielkie problemy magicznie znikają. I też właśnie tutaj tkwi kolejny problem „Więźnia nieba” (przynajmniej w części, w której akcja dzieje się w 1957) - bohaterom idzie ZA ŁATWO!
„ Czasem sobie myślę, że Darwin jednak się mylił i w rzeczywistości człowiek pochodzi od owadów, bo w ośmiu przypadkach na dziesięć człekokształtne to zwykłe mendy gotowe na wszystko za byle gówno. ”
Niemniej jedną rzecz trzeba oddać: Zafon to jest Zafon. Nawet jeśli pod niektórymi względami fabuła tym razem "nie dostarcza", to jego styl i klimat opisywanej przez niego Hiszpanii sprawiają,
że naprawdę wiele można mu wybaczyć. Ten pan ma w sobie po prostu coś, przez co jego książkom nie można się oprzeć. Jego powieści jednocześnie bawią, ale też skłaniają do pewnych refleksji.
Warto też wspomnieć, że akcja „Więźnia nieba” odbywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Z jednej strony mamy ukazaną Barcelonę z 1957 roku, w której panowie Sempere "mierzą" się z kłopotami finansowymi, a do ich księgarni przybywa pewien dziwny jegomość, a z drugiej strony głos zostaje oddany Ferminowi, dzięki czemu wreszcie mamy okazję poznać jego historię. Cofamy się do czasów hiszpańskiej wojny domowej, do więzienia Montjuic, w którym zostaje on osadzony. I powiem szczerze, że jest to ta ciekawsza część książki, która bardzo ładnie uzupełnia nam pewne luki z poprzednich tomów „Cmentarza Zapomnianych Książek”. Cała historia opisana w tym cyklu zaczyna się nam układać w logiczną całość i można zacząć przewidywać, jak dalej potoczy się historia Daniela.
Bohaterowie to zdecydowanie jeden z większych plusów całej tej powieści. Pan Fermín Romero de Torres podobnie jak w „Cieniu wiatru” bardzo łatwo odnajduje drogę do serca czytelnika. Zabawny, charyzmatyczny i zwyczajnie sympatyczny bohater jeszcze bardziej zyskuje, gdy pozna się jego historię. Daniel zbytnio się nie zmienił od naszego ostatniego spotkania. To dalej ten sam chłopak, który budzi sympatię, ale staje się naszą najukochańszą postacią książkową. Za to mamy okazję po raz kolejny spotkać cudownego Davida Martina, którego poznaliśmy w „Grze anioła”. Ten szurnięty pisarz to zdecydowanie drugi po Ferminie mój ulubiony bohater wykreowany przez Zafona.
Jednak nie mogę nie wspomnieć o ojcu Daniela. O jeny, jakaż ta postać jest nijaka! Ten facet zwyczajnie wypada naprawdę blado, zwłaszcza że w całej powieści aż roi się od wyrazistych bohaterów praktycznie epizodycznych. Natomiast ojciec Sempere jest po prostu jak wycięty z kartonu...
Na koniec starym zwyczajem wspomnę jeszcze o zakończeniu tej powieści. Powiem tak: Po przeczytaniu epilogu naprawdę nie mogę się wręcz doczekać premiery kolejnego tomu. Autor naprawdę intryguje i na ostatnich stronach jego powieści kryje się nie lada obietnica. Mianowicie Zafon dość mocno sugeruje nam, że właściwie historia dopiero się rozpoczyna... No bądźmy szczerzy, po takim zakończeniu, ciężko jest sobie nie obiecywać wiele po kolejnym tomie.
„ Wytrawny kłamca wie, że najlepszym kłamstwem jest zawsze prawda podana z pominięciem najistotniejszej kwestii. ”
Reasumując. Owszem „Więzień nieba” jest jak na razie najsłabszą częścią z całego cyklu, ale to wcale nie oznacza, że jest to powieść zła. Bynajmniej. Zafon jak zawsze zachwyca swoim stylem i w niemal magiczny sposób przenosi nas do XX-wiecznej Hiszpanii. Do tego jest to kolejna okazja do spotkania się z cudownymi bohaterami wykreowanymi przez tego pana (Fermin 😍)
Dla wszystkich osób, którym dwa poprzednie tomy przypadły do gustu, pozycja zdecydowanie obowiązkowa, zwłaszcza że książka ta uzupełnia niektóre fakty z „Cienia wiatru” i „Gry anioła”.
Na koniec tak nieśmiało przypomnę, że niedawno w Hiszpanii został wydany czwarty i ostatni tom „Cmentarza Zapomnianych Książek”, czyli „El laberinto de los espiritus”. Tylko czekać aż zostanie ona przetłumaczona na język polski 😀
W P I G U Ł C E
TYTUŁ ORYGINAŁU: El prisionero del cielo
TŁUMACZENIE: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodan Casas
DATA WYDANIA: 12 kwietnia 2012 (?)
LICZBA STRON: 412
WYDAWNICTWO MUZA
CYKL: Cmentarz Zapomnianych Książek (tom 3)
OCENA: ★★★★★★★☆☆☆ 7 / 10
CMENTARZ ZAPOMNIANYCH KSIĄŻEK
„Cień wiatru” | „Gra anioła” | „Więzień nieba”
6 komentarze
Miałam zacząć to czytać, ale jakoś nie spieszno mi do niej sięgnąć, ale myśle ze kiedyś po to sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
http://bibliotekatajemnic.blogspot.com
Zawsze sobie obiecuje, że w końcu się zabiorę za tego autora, ale ciągle jakoś mi nie po drodze.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Cień wiatru już jakiś czas temu, ale daleko mi do twoich zachwytów :) Zafon nie potrafił mnie oczarować, nie pasował mi jego styl pisania, a sama historia wydała mi się nużąca i zbyt rozdmuchana, dlatego nie mam zamiaru sięgać po inne powieści tego autora.
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Zgadzam się, że jest to najsłabsza cześć, mimo wszystko to Zafon. On cokolwiek by nie napisał, musi zachwycać. :)
OdpowiedzUsuńDwie strony książek
Jak na razie czytałam jedynie "Cień wiatru", ale braki na pewno nadrobię. Szczególnie, że ukochałam sobie postać Fermina, który jest jednym z moich ulubionych bohaterów książkowych. <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
Zafona bardzo polubiłam za "Cień wiatru" i "Księcia mgły", więc przydałoby się w końcu sięgnąć po tą drugą i trzecią część trylogii. Ja po prostu liczę na klimat Barcelony i pełnokrwistych bohaterów :)
OdpowiedzUsuń